- Nie przeszkadzam? - zapytał cicho, kiwając głową w stronę dziewczyn, które najwyraźniej zmorzone ciągłą zabawę postanowiły uciąć sobie drzemkę w swoich objęciach na sofie. Kiedy usiadł obok mnie, uważnym spojrzeniem obrzucił moją zabazgraną kartkę, więc automatycznie zacisnęłam na niej swoje palce. Głośno przełknęłam ślinę, nie mając odwagi poruszyć się nawet o milimetr.
- Skądże. Właśnie pracuję nad swoim niemieckim - odparłam, siląc się na delikatny uśmiech, ponieważ nie chciałam, żeby wyglądał jak wymuszony. Koniuszki moich palców zaczęły pulsować, co zazwyczaj oznaczało nagły przypływ stresu i zdenerwowania. Miałam tak od małego, ale teraz przekraczało to wszelkie granice. Chciałam się odsunąć, obawiałam się spojrzenia z tych błękitnych oczu, które ciągle przewiercały moje ramię na wylot. Czułam się jak na sprawdzianie, podczas którego ktoś sprawdzał, czy przypadkiem nie ściągam. Mimo tego, iż nie byłam szczególnie uzdolnioną uczennicą, nie uciekałam się do takich zabiegów.
- Idzie Ci całkiem nieźle - powiedział, marszcząc nieznacznie dotąd swoje gładkie czoło, studiując wszystkie napisane słówka. Ostatnio zaczął się uspokajać. Nic i nikt nie zmieni tego, co stało się jakiś czas temu, ale najwyraźniej postanowił w końcu odnaleźć swoją normalność. Dla swoich pociech, które pragnęły go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Jakby odczytując moje myśli spojrzał na nie, aby następnie wlepić swój wzrok w puchaty dywan. Wzięłam głęboki wdech, próbując na prędko znaleźć jakiś nowy temat do rozmowy, byle nie o pogodzie. - Jak dzisiaj zachowywały się moje córki?
- Od dawna nie widziałam grzeczniejszych niż one - odparłam dziwnie przyciszonym tonem głosu, nie mogąc wydusić z siebie niczego więcej. Czemu, kiedy tylko pojawiał się w tym samym pomieszczeniu co ja, miałam ochotę zaraz stamtąd uciekać? Wzięłam głęboki wdech, odliczając w myślach do dziesięciu, jak kilka lat temu radził mi tak mój terapeuta. O dziwo, tylko taka metoda była w moim przypadku bardzo skuteczna. Jednak mój wzrok z każdą chwilą stawał się coraz bardziej szklisty, a ja zaczęłam gwałtownie trzepotać powiekami, co nie mogło ujść jego uwadze. Poruszył się niespokojnie na swoim miejscu, zaciskając usta w wąską kreskę. Nerwowym tikiem przełożyłam swoje blond włosy na drugie ramię, przez co zawadziły one o twarz Kuby. Momentalnie zrobiłam się czerwona jak burak, podciągając kolana pod brodę, aby chociaż trochę ukryć moje zakłopotanie. Kartka leżała bezwładnie obok moich stóp, aż szczerze zaczęłam ją nienawidzić. Z trudem zdusiłam w sobie odruch rozerwania jej na strzępy, chcąc zniszczyć efekty mojej pracy.
- Powiedziałem coś nie tak? - zapytał ostrożnie, spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek. On również zawsze wydawał mi się wyjątkowo speszony w mojej obecności, ale nie widywałam go mimo wszystko zbyt często, więc mogłam mieć o nim tylko mylne wrażenie. Pokręciłam przecząco głową, nie potrafiąc wydobyć głosu ze zaciśniętego gardła. - Nigdy nie potrafiłem się zachować i to się nie zmieniło.
Z gardła mężczyzny dało się usłyszeć coś na kształt śmiechu, który kosztował go zbyt dużo energii. Zacisnęłam palce na krańcach bluzki, ponownie próbując uspokoić swój oddech. Niemal czułam, jak puls wybija swój nieregularny rytm, a ja się duszę. Potrzebowałam świeżego powietrza albo... Przełknęłam ślinę, oblizując wargi koniuszkiem języka. Chyba jeszcze je mam w kieszonce swojej czarnej torebki, która wisi teraz na plastikowym wieszaku w szafie. Przeprosiłam go cichym szeptem, aby po chwili wyjść z pokoju. Oparłam się o zimną ścianę plecami, spoglądając rozdygotana na śnieżnobiały sufit. Zmrużyłam powieki, ponieważ żarówki nieprzyjemnie zakuły w moje oczy swoim światłem. Znów mam do tego wrócić? Raźnym krokiem ruszyłam do siebie, chowając zimne dłonie w kieszeniach dżinsów. Wpatrując się w czubki swoich skarpetek prawie wpadłam na Łukasza, którego i tak wyminęłam z trudem. Jego włosy były w nieładzie, a na sobie miał jeszcze sobie bluzę Borussii. Jak przez mgłę przypomniałam sobie, że dzisiaj jego trening kończył się wyjątkowo wcześnie, ale Ewa nie zdążyła wrócić jeszcze z zakupów. Pewnie chciał pójść pod prysznic, aczkolwiek na wszelki wypadek powiedziałam mu, gdzie jest teraz jego przyjaciel. Nie miałam ochoty na przesadnie długie rozmowy, więc powoli zaczęłam się wycofywać. Kiwnął zrozumiale głową, na odchodnym machając do mnie zachęcająco ręką. Odpowiedziałam mu słabym uśmiechem, kontynuując przerwaną wędrówkę. Ostatnio chcieli nawet, żebym poszła z nim na mecz, ale nie z mną takie numery. Nie chciałam zostać pokazana przez przypadek pokazana na wielkim ekranie, figurując jako zagadkowa dziewczyna. Nadal wolałam siedzieć w domu i nie wychylać nosa za drzwi, narażając się na jakąś katastrofę.
Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi, rzucając obojętne spojrzenie na swoje lokum. Byłam przeciwna przemalowaniu ścian na błękitny kolor, który dobrze współgrał z ciemnymi meblami i podłogą, ale ostatecznie mogłam tylko założyć ręce na piersiach i obserwować, jak wszystko się zmienia. Ukradkiem zabrałam moją torebkę z głębi szafy, jakbym była przestępcą, który koniecznie nie chce zostać przyłapany na gorącym uczynku. Usiadłam na łóżku, aby po chwili gorączkowo zacząć szukać małej buteleczki. Z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej sfrustrowana i zrezygnowana, kiedy nagle moje pocieszenie wprost wpadło do moich dłoni. Uniosłam kąciki warg odrobinę wyżej, niemal czując cierpki smak tabletek na swoim wrażliwym języku. To przez nie musiałam tyle razy odwiedzać psychologa. Starał na siłę wcisnąć mi fakt, iż takie rzeczy nie są mi potrzebne do osiągnięcia duchowego spokoju, chociaż nie wiem do końca, o co mu tak naprawdę chodziło. Nienawidziłam tych wizyt. Ludzie próbowali zrobić mnie szczęśliwą nawet wtedy, gdy ja tego nie chciałam. Wolałam wybrać cierpienie zamiast radości, bo tylko niemu czułam, że naprawdę żyłam. Było to nieocenione uczucie w tym pokręconym świecie, gdzie wszyscy starali się być przesadnie uśmiechnięci, co prowadziło ich życie na niepotrzebne zakręty, zaliczając na nim glebę. Dlatego ja miałam chęć życia w zgodzie ze swoim sumieniem... które niekoniecznie zgadzało się z moim zdaniem. Ale musiałam to jakoś przeżyć. Jeden skok, hop i do przodu. To przecież tak mało. Drżącą ręką zbliżyłam moje 'lekarstwo' do spierzchniętych ust, ale ten niecny proceder został przerwany przez tubalny głos wyrażający swoje niezadowolenie.
- Wiesz, że nie powinnaś tego robić?
Spojrzałam na winowajcę z ognikami w oczach. Dla innych wyglądałabym jak obłąkana, ale on miał przyjemność już raz widzieć mnie w takim stanie. Głośno przełknęłam ślinę, chcąc w jakiś sensowny sposób wytłumaczyć swoje postępowanie, ale żadne słowo nie miało wystarczającej siły, aby dobrze się przebić.
------------------------------------------------------------------------
Pewnej osobie powiedziałam, że być może ta Nadzieja pojawi się dzisiaj, 24 grudnia. I dotrzymałam danego słowa, chociaż jeszcze dzisiaj, o godz. 7 się na to nie zanosiło. Ale jest. Nie jestem szczególnie dobra w składaniu życzeń, więc powinny być dość krótkie.
Wszystkim moim czytelnikom chciałabym życzyć przede wszystkim Świąt Bożego Narodzenia w gronie rodzinnym... Bo rodzina to najważniejsze, co mamy. Dużo prezentów pod choinką, smacznego karpia... Oraz wszystkiego, co najlepsze!
Rozdział znów mnie powalił - wiesz, że lubię takie "mroczne" klimaty. :D Nie mogę się doczekać kolejnych części, odkrywania tajemnic, jej spotkań z Kubą i takie tam. ;) Także ten..czekam na next. ;*
OdpowiedzUsuńZdrowych i wesołych Świąt. <3
Jezusie! Twoje rozdziały chce się czytać bez końca! :D Kiedy dobrnęłam do końca było mi zbyt mało. :p
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę mówić, jaki jest rewelacyjny, prawda? Powyższe słowa doskonale o tym dowodzą. :)
Cóż... Kuba chyba powoli zaczyna funkcjonować. Nadal jest cichy, zamyślony, jakby w innym świecie, ale przynajmniej potrafi porozmawiać z innymi, a nawet wysilić się na śmiech. :) Cieszę się, że zrozumiał, jak ważnymi istotkami są jego dzieci, dlatego musi wziąć się w garść. Jak widać próbuje i to jest już jego małe wielkie zwycięstwo. :)
A Marta? Jest niebywale intrygująca. Ma tak ogromne problemy z samą sobą... Jestem ciekawa dlaczego. Czyżby w jej życiu wydarzyło się coś, co doprowadziło ją do takiego stanu? Wydaje mi się, że taka reakcja na zwykłe zawstydzenie nie jest normalna... Hm.. Mam nadzieję, że niebawem wszystkiego się dowiemy. ^^
Czekam z niecierpliwością! ♥
Buziaki! ;*